poniedziałek, 12 września 2016

One Shot na 1000 wyświetleń

"Dangerous Love"


Ona wie, że on zwyczajnie nie jest dla niej odpowiedni.
Wie, że każdy traktowałby ją lepiej niż on.
Wie, że tylko się przy nim marnuje.
Wie, że on ją ogranicza.
Wie, że przez niego ciągle wylewa łzy.
Wie, że zasługuje na kogoś lepszego.
Ale mimo wszystko go kocha.

Wie, że nikogo nie pokocha tak jak jego.
Wie, że stara się jak może.
Wie, że jest dla niego motywacją do zmian.
Wie, że stara się zapewnić jej wszystko co najlepsze.
Wie, że tylko on potrafi wywołać na jej twarzy uśmiech.
Wie, że nikt nie będzie go w stanie zastąpić.
Dlatego tak bardzo go kocha.


Wszystkie rzeczy powyżej wykluczają się ze sobą, ale tak jest. Niektórzy powiedzą, że ich miłość nie ma prawa bytu. Jednak jest ona prawdziwa. Oboje wskoczyliby za sobą w ogień...
    ***
Mężczyzna nigdy nie miał łatwego życia. Ojciec alkoholik, matka nie reagująca na przemoc stosowaną wobec syna. Z pewnością wiecie o co chodzi. Martina wiedziała o tym wszystkim. Od kiedy tylko się poznali mieli w sobie wsparcie. Zawsze we wszystkim sobie pomagali. Od samego początku szaleńczo w sobie zakochani, bali się do tego przyznać. W końcu jednak prawda wyszła na jaw. Stali się parą, narzeczeństwem, a później także małżeństwem. Ale czy szczęśliwym?
Jorge od zawsze miał trudny charakter. Wiedziała, że to przez sytuację w domu. Łatwo był go wyprowadzić z równowagi i bywał wtedy bardzo agresywny. Mimo jego wad Martina nigdy go nie opuściła. Była przy nim. Od zawsze. Zawsze. Na zawsze. Ale czy na pewno?
Miał ze sobą problemy. Nie raz lądował u psychologa. Przez swoją przeszłość miał duży problem z panowaniem nad emocjami. Niestety zwykle przy swojej żonie. Nie raz jej się oberwało. Nie robił tego specjalnie. Nie kontrolował się. Zawsze potem przychodził i przepraszał na kolanach. Kobieta zawsze mu wybaczała. Znała go przecież nie od dziś. Wiedziała jaki jest. Wiedziała, jakie konsekwencje ponosi będąc z nim. Wiedziała, że nigdy nie skrzywdzi jej tak bardzo, jak skrzywdzono jego. Tak sobie tłumaczyła. Ale czy słusznie?
Myślę, że tak. Kochali się przecież nad życie. I nadal się kochają. Jednak miłość niszczyła ich oboje. Ona cierpiała. Nie raz przecież została sponiewierana, czy wyzwana.
On także cierpiał. Nie mógł znieść myśli, że tak rani osobę, którą kocha.
Wiedział, że nie jest dla niej odpowiedni i mogłaby mieć każdego. Ona jednak chciała tylko jego.
Bez względu na wady. Dla niej był idealny. Zawsze się o nią troszczył i spełniał wszystkie jej zachcianki.
Dla niego była idealna. Nie miała żadnych wad. Była dobra, piękna i bardzo sympatyczna.
Czy zaprzeczycie ich miłości?
    ***
Niosła do domu wesołą wiadomość. Właśnie wracała od lekarza, który powiedział jej, że pod jej sercem rozwija się nowe życie. Wiedziała, że Jorge się ucieszy. Od zawsze marzył o córeczce. Ponieważ ostatnio dość często się kłócili, miała nadzieję, że dziecko zbliży ich do siebie. Zadzwoniła do drzwi i czekała chwilę. Nikt jej nie otworzył. Powtórzyła czynność kilkukrotnie, jednak nadal nikt jej nie otwierał. Na szczęście miała przy sobie klucze. Inaczej nie dostałaby się do domu. Gdy weszła nie zastała męża. Pomyślała, że musiał zostać w pracy po godzinach. Udała się do kuchni w celu przygotowania posiłku.
    Powinien być w domu przynajmniej trzy godziny temu. Dzwoniła do niego chyba z dwieście razy, ale ciągle włączała się poczta. W końcu zdenerwowana również wyłączyła telefon. By chodź trochę się odstresować włączyła telewizor. Nie oglądała go jednak długo, ponieważ zapadła w sen.
    Obudził ją dzwonek do drzwi. Spojrzała za okno i zobaczyła, że zaczyna już robić się jasno. Rozmasowała obolały kark i wstała otworzyć. Nie zgadniecie kto stał za drzwiami. Tak, to był jej mąż. Nie był do końca trzeźwy, co jeszcze bardziej zdenerwowało kobietę. Wpuściła go do domu. Chciał ją przytulić, jednak ona go odepchnęła.
- Wiesz, jak się martwiłam?! Zobacz, która jest godzina miałeś być o szesnastej, a jest piąta rano- krzyczała i uderzała pięściami w jego tors. On tylko zaśmiał się pod nosem. Nie wytrzymała. Spoliczkowała go. Pod chwili jednak zrozumiała, jaki błąd popełniła. Poczuła na swoim policzku jego dłoń. Od razu złapała się za bolące miejsce i szybko wybiegła z domu. Nie chciała narazić się na gniew męża. Nie wiedziała, co jeszcze jest w stanie zrobić. On nie do końca świadomy przed chwilą zaistniałej sytuacji położył się spać.
    Już od kilku godzin siedziała u swojej przyjaciółki Mercedes. Przez większość czasu porostu milczały. Blondynka dobrze wiedziała, co miało miejsce. Martina przyszła do niej cała zapłakana i strasznie roztrzęsiona.  To nie był pierwszy raz. Przychodziła do niej po każdej takiej "bójce". Potem Jorge przepraszał na kolanach, a ona zawsze mu wybaczała. Nigdy go nie lubiła. Z wzajemnością. Jednak dla Martiny starali się dogadywać. Czasem to było trudniejsze, niż można by było przypuszczać, ale czego nie robi się dla osoby, którą się kocha? Mechi wiedziała, że tym razem będzie trudniej. Że coś między nimi pękło. Że już nigdy nie będzie tak samo.
    ***
Obudził się z potwornym bólem głowy. Zaczął przypominać sobie wczorajsze, a nawet dzisiejsze zdarzenia. Jak znów mógł ją tak zranić? Znów ją zawiódł. Obiecał jej, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca już nigdy. Jednak przede wszystkim zawiódł samego siebie... Myślał, że już nie ma problemów z kontrolowaniem się. Wstał z łóżka, szybko się ubrał i zszedł na dół. Szukał swojej żony z myślą, że może już wróciła. Nie było jej. Wiedział, że jest tylko jedno miejsce, w którym może się znajdować. Dom jej przyjaciółki. Nienawidził jej, ale musiał iść tam przeprosić Tini. Miłość wymaga ofiar. Wziął jeszcze tabletkę na ból głowy, zgarnął kurtkę i wyszedł.
    Dobijał się do drzwi chyba od pięciu minut. Mógł się tego spodziewać. Mechi również go nienawidziła. Już chciał po raz kolejny zacząć walić w drzwi, gdy nagle się otworzyły. Stała za nimi niestety właścicielka domu.
-Czego tu szukasz?
-Cześć. Mi też jest miło cię widzieć. Przyszedłem, bo chciałem porozmawiać z Tini.
-Ja się nie cieszę, że cię widzę i nie wiem, czy Tini będzie chciała z tobą rozmawiać.
-Błagam, wiem, że jestem najgorszym dupkiem i nie zasługuje na szczęście, ale naprawdę ją kocham.
Popatrzyła na niego chwilę z zamyśleniem, po czym zmierzyła go góry do dołu.
-Możesz wejść, ale pamiętaj. Jeżeli jeszcze raz ją skrzywdzisz nie ręczę za siebie. Powodzenia- powiedziała, po czym wpuściła go do domu. Podziękował jej i czym prędzej pobiegł na górę.
    Sytuacja znów się powtórzyła. Tym razem stał pod drzwiami od ponad godziny, przepraszając i błagając żonę, alby go wpuściła. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Strasznie się o nią martwił.
-Myślę, że powinieneś już iść- usłyszał za swoimi plecami.
-Pamiętaj, że bardzo cię kocham i mam zamiar o ciebie walczyć. Bardzo cię przepraszam- wyszeptał w stronę drzwi. Pożegnał się z blondynką skinieniem głowy i wyszedł załamany. Czół, że tej nocy nie będzie zbyt dużo spać.
    ***
Nie wiedziała, co ma zrobić. Prawie całą noc płakała. Gdy wyszła z pokoju ujrzała swoją przyjaciółkę i mocno się do niej przytuliła. Wiedziała, że może na nią liczyć w każdej sytuacji. Teraz było tak samo. Wiedziała, że dobrze jej doradzi. Miała także świadomość, że i tak ostateczna decyzja należy do niej. Jednak to nie było takie łatwe.
    Po kilkugodzinnej rozmowie z przyjaciółką wiedziała już, co będzie odpowiednie. Nie wiedziała jednak jak ma to zrobić.
    ***
Gdy tylko wszedł do domu od razu rzucił się na kanapę. Był wykończony. Poczuł zapach perfum swojej ukochanej.
-Kochanie? Jesteś w domu?- Niestety nie otrzymał odpowiedzi. Był zawiedziony. Liczył, że jednak do niego wróciła. Powtórnie usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Nagle ujrzał na stoliku złotą kopertę ze swoim imieniem. Było w niej zdjęcie z ich ślubu. Od razu uśmiechnął się na ten widok. To był najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Na jego odwrocie był napis "Noś je zawsze przy sobie i pamiętaj o naszej miłości. Twoja Tini". W jego oczach pojawiły się łzy. W kopercie był również list. Postanowił nie zwlekać i zaczął go czytać.

Drogi Jorge!

Przepraszam, że nie byłam w stanie,
Przekazać ci tego osobiście.

Nie mogłam już tego znieść.

Każdy dzień był niczym wojna.
Wydawało się, że żyjemy dla walki
Byłam w stanie poczuć to dzisiejszej nocy...
Więc odchodzę tak odrętwiała.
Czuje się przerażona...
Bo tracę zmysły,
Próbując to wszystko naprawić.

Starając się doprowadzić to wszystko do końca.


Wiem, że próbowałeś...

Niestety nie wyszło nam.
Nie chcę już więcej cierpieć.

Moje głupie serce


Nie chciało słuchać rozumu.

Muszę być szalenie uzależniona od bólu

Skoro sądziłam, że będę wstanie zmienić ciebie.

Wiem, że to nie twoja wina.
To jaki jesteś niszczy wszystko dookoła.
Dotykając płomienia, myślałam, że nie spłonę

Po tym wszystkim co przeszliśmy, sądziłam, że zjednoczyłam ciebie...

Myliłam się.
Wiem, że to nie twoja wina.
Twoja przeszłość, niczym garncarz,
Uformowała twój charakter.

To, co sprawiło, że jestem silna
Prawie mnie zabiło.
Ale przetrwałam
I nie chcę czekać,
Nie chcę czekać
Czekać na kolejny atak paniki, nie!
Nie chcę czekać,
Czekać na kolejny upadek!
To prowadzi do życia, które nie jest dla mnie...

Każdego dnia,
Czułam, że wewnątrz umieram.




Powiedziałeś mi, że jesteś gotowy
Na ten jeden wielki skok.
Jednak nie byłeś...

Twoja przeszłość zniszczyła cię,
Tak jak mnie nasza miłość.
Pamiętaj,
Nie mam ci tego za złe.
To piękny ból

Gdy przypominam sobie dobre czasy.
Gdy byliśmy bardzo młodzi,
Gdy wyznania miłości
Nie miały dużego znaczenia.
Ale nasze były prawdziwe.
Nigdy w to nie zwątpiłam.
Ale nie mogę wciąż się narażać...

Ciesz się tym kim jesteś.
Wiemy że nasze skrzydła są wadliwe.
Jesteśmy Upadłymi Aniołami...
Nie mogę sobie przypomnieć,
Jak straciliśmy naszą niewinność?

Nic mi nie zostało, czuję odrętwienie.
I tak jak ty, nie będę mogła kogoś kochać.
Nie ma nikogo do kogo mogłabym należeć.
Te uczucia odeszły?
Jest tak, jakbyśmy byli teraz wrogami!

Teraz jesteśmy sobie obcy!
Ale ja i tak nigdy w to nie uwierzę...
Na zawsze pozostaniesz tylko ty!

Zawsze będę jakoś się trzymać.
Nawet gdy już nas nie będzie.
I nadejdą te noce.
Podczas których

Powstrzymuję łzy...

Życie jest bólem z obrazów w moim umyśle.
Strach mam dziecka pozostawionego.
Nigdy nie wstydziłam się blizn, 
Które widziałeś na mojej twarzy
Bałam się jedynie, że to się zmieni.

A teraz odchodzę...
Przebaczyłam Ci wszystko

A ty zwróć mi wolność
I przebacz...
Zrobiłabym dla Ciebie wszystko
Wszystko dla Ciebie.
Zapamiętaj mnie,

A czas tego nie wymaże.

Teraz widzę wszystko trochę jaśniej

Szczerze,
Nie ukryję tego.
Tego co jest we mnie...
Zawsze będziesz tylko ty!

A teraz jedynie
Modlę się 
Byś był szczęśliwy
I nigdy nie oglądał się za siebie.
Może kiedyś się spotkamy...
Nasze drogi znów się zejdą...
Znów poczujemy się
Jak za dawnych lat.
Będę czekać....

Twoja  na zawsze Martina.
W tym momencie zrozumiał, że ją stracił. Ale czy na zawsze? Może kiedyś ich drogi znów się zejdą?



Hejka wszystkim ;*
Na początek chciałam przeprosić za dość długą przerwę.
One shota dodałabym już dużo wcześniej, ale niestety blogger mi go usunął ;/
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mocno dziękuję na 1000 wyświetleń <3
Jesteście najlepsi <3!!!
Dodam jeszcze, że edytowałam 03. Połączyłam go z 04. Napisałam to w notce, ale tak dla informacji mówię ;)
Zostawiajcie swoje opinie w komentarzach ;) Będzie mi bardzo miło ;*
W najbliższym czasie postaram się dodać rozdział, trzymajcie kciuki, aby znów mi się nie usunął ;)
To chyba tyle...
Besos ;**
                            ~Tinita Blanco

6 komentarzy:

Alessia pisze...

Perełka ❤
Szkoda, że takie smutne zakończenie 😞

Shrew pisze...

Cudowny i smutny :(

Unknown pisze...

Cudowny os ❤️
Bardzo wzruszający,gratuluje wyświetleń i czekam na kolejne perełki;*

Madziaa pisze...

Cudowny <3
Nie mogę doczekać się kolejnej części ;*

Miss Blueberry pisze...

Cudowny one shot.
Jest smutny, ale śliczny.
Ja tutaj zostaję.
Masz naprawdę talent.
Nie będzie kolejnej części?
Wpadniesz do mnie?
Pozdrawiam.
Miss Blueberry

Victoria pisze...

Super.
Zapraszam do mnie.
http://story-by-livia.blogspot.com

Livia xoxoxoxo